- Będziesz dalej wściekać się za coś, na co i tak nie mam wpływu? - warknął. To nie powinno tak wyglądać. To naprawdę nie powinno tak wyglądać. Każdy inny na jego miejscu starałby się "naprawić" sytuację, spróbował poprawić humor, sprawić, abym choć częściowo zapomniała o tym, co przed chwilą powiedziałam. U każdej innej osoby pojawiłoby się współczucie. Nie to, żebym tego współczucia potrzebowała. Nie miałam zaplanowanego w głowie scenariusza tej rozmowy. W którymś momencie łzy zaczęły kapać na jego kolana i zreflektował się.
- Płaczesz? Nie rób tego, nie przy mnie, proszę. - mówił szybko, patrząc na mnie z niepokojem.
- Z całym szacunkiem, ale mogłeś pomyśleć o tym zanim przymusiłeś mnie do zwierzania się. Trzeba było zaznaczyć, że nie jesteś właściwą do tego osobą. - szlochnęłam delikatnie i pociągnęłam nosem.
- Nie uważam, abym nią nie był. - oburzył się. - Po prostu proszę cię, żebyś nie płakała.
- Dlaczego, do cholery, mam nie płakać? - ton mojego głosu był głośniejszy, niż zamierzałam, ale kurczę, denerwował mnie.
- Bo nie potrafię ci pomóc. Nie umiem pocieszać ludzi, i nawet nie chcę tego robić. - wzruszył ramionami.
- Nigdy nikomu nie współczułeś?
- Współczułem.. kiedyś tam. Dawno temu.
- Teraz nic cię nie rusza? - drążyłam temat.
- Jezu, Louise, przystopuj. Czy to jest to, czego potrzebujesz? Mojej litości?
- Nie wiem.. Nie. Ale zaskoczyło mnie to, że skwitowałeś to słowem "dziwne", a nawet chyba mnie to zabolało.
- Cóż, to twój problem. Współczuję ci, ale nie będę tego okazywał.
- A właśnie, że będziesz. - zezłościłam się. - Jeszcze nie wiem jak, ale poznasz na nowo to uczucie.
- Chcesz ożywić kamień? - uniósł brew i oparł rękę o oparcie kanapy, wkładając dłoń we włosy. Nie odpowiadałam, tylko patrzyłam mu prosto w oczy. Łatwiej było mi zachować spokój, kiedy nie robił tego swojego spojrzenia, od którego robiłam się.. galaretką. On również wpatrywał się we mnie, aż przewrócił oczami i wyrzucił ręce do góry.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś upierdliwa? - jęknął, a ja zachichotałam. Wcześniejszy melancholijny nastrój uleciał ze mnie i czułam się spokojniejsza. - Czego się spodziewałaś? Tak, chciałem dowiedzieć się wszystkiego, ale też się zaskoczyłem, a później ty wyjeżdżasz z tekstem, że przypominam twojej matce jej zmarłego syna i kiedy mnie widzi, ma nawroty depresji. Również potrzebowałem sekundy na otrzeźwienie. Poza tym, gdybyśmy to ciągnęli, dalej byłabyś smutna, a teraz przynajmniej się wkurzasz i nawet się zaśmiałaś, zamiast płakać, więc już się zamknij i mi podziękuj. - burknął.
- Tak, dziękuję ci za bycie bezlitosnym, obojętnym dupkiem, to naprawdę pomaga. - powiedziałam sarkastycznie.
- Trafiłaś, to akurat moje drugie i trzecie imię. Serio, skończyłaś już? Bo mamy do obgadania coś zupełnie innego.
- Co takiego?- zaciekawił mnie.
- Pytałem, czy już skończyłaś.
- O czym mamy rozmawiać?
- Ponawiam pytanie.
- Tak, skończyłam!
- To dobrze. Wszystkiego najlepszego. - powiedział, uśmiechając się przy tym uroczo. Nie byłam pewna, czy "Harry" i "uroczy" idą ze sobą w parze, ale.. zaraz, co?
- O czym ty mówisz? Kto ma urodziny? - zapytałam, ogłupiała.
- Ty, geniuszu. - parsknął. Obiecuję, że jeśli kiedyś opluje mnie przy tym parskaniu, dostanie w twarz.
- Ja mam urodziny dopiero 13 lipca, a dziś jest.. - zamilkłam, podliczając w myślach dni, i dokonałam szokującego odkrycia.
- Tak, dziś jest 13. Naprawdę jesteś bystra, kwiatuszku. - powiedział i wreszcie zdjął rękę z mojego ramienia, co pozwoliło mi na odwrócenie się i ukrycie zaczerwienionych policzków. Kwiatuszku? To nie pasowało do Harry'ego, ani nawet do mnie.
- Nie masz na dziś żadnych planów, prawda, wstydzioszku? - zaśmiał się i połaskotał mnie w brzuch. Odskoczyłam, czerwieniąc się bardziej.
- Nie, nie mam. Strzelam, że nawet gdybym miała, to już bym ich.. nie miała?
- Taka bystra. - powiedział z udawanym podziwem. Miałam ochotę chwycić coś ciężkiego i cisnąć w niego całą swoją siłą - Robimy dziś imprezę.
- Imprezę? Jaką imprezę? Gdzie? Po co? Kto? Robimy? Co znaczy "my"? - słowa wylatywały z moich ust z prędkością światła.
- Tak, imprezę. Normalną. W domku Lei. Z okazji twoich urodzin, co pewnie wciąż cię szokuje. Wszyscy twoi bliscy, znajomi. My, czyli ja i ty - ty, no bo to twoja impreza, a ja, bo to ja jestem głównym organizatorem. Nie pomyliłem kolejności? Masz może więcej pytań?
- Nie, nie mam. Trochę mnie zaskoczyłeś. Jak wpadłeś na ten pomysł?
- No cóż, to nie ja. Zadzwoniła do mnie twoja przyjaciółka z pytaniem, czy jeszcze w ogóle żyjesz, czy po prostu nie widzisz świata poza mną, że kompletnie olewasz przyjaciółki od dwóch tygodni. Przyjęła ze zrozumieniem twoje szaleństwo na moim punkcie i zaproponowała imprezę. Gdyby to ode mnie zależało, pewnie wywiózłbym cię stąd na weekend, nawet przy użyciu siły. - muszę spisać z nim umowę o nieużywaniu sarkazmu. Jedynie ja posiadam ten przywilej, i umiejętność. Nie mogłam nic poradzić na to, że zamiast przejmować się słowami Lei, do głowy wkradła się myśl, gdzie Harry by mnie zabrał - i co by ze mną robił. Wyobrażałam sobie nas kłócących się i mnie, trzymającą go na dystans, i z miejsca polubiłam tę wizję.
- O 12 przyjdzie jakaś Kamra, zabrać cię na zakupy.
- Carmen? Dlaczego mamy iść na zakupy?
- Stwierdziła, że potrzebujesz czegoś nowego. - wzruszył ramionami, a ja w ułamku sekundy wpadłam na pomysł zasługujący co najmniej na Oscara.
- Będę musiała to odwołać. - powiedziałam z udawanym smutkiem. - Kto inny pójdzie ze mną na zakupy.
- Kto taki? - połknął haczyk.
- Ty. - odrzekłam z uśmiechem. Widok pojawiającego się w jego oczach przestrachu to od dziś mój ulubiony widok.
- Odmawiam. Nie idę na żadne zakupy. Jeszcze tego brakowało, żebym latał za tobą od sklepu do sklepu.
- Cóż, w takim razie ja nie wybieram się na żadną imprezę. - założyłam ręce na piersi i odwróciłam wzrok, zaczynając przy tym cichutko pogwizdywać. Przeczuwałam, że gdybym na niego spojrzała, zobaczyłabym bezradny wyraz twarzy i zaciśnięte usta. Chciało mi się śmiać, jednak zamiast tego odliczałam w myślach sekundy.
- W porządku, pójdę z tobą! - wykrzyknął po upływie trzystu czternastu sekund. - Ale nie zamierzam przynosić ci czegoś w mniejszym rozmiarze. Dziękuj Bogu, że mam dużo cierpliwości i jeszcze nic ci nie zrobiłem.
- A co mógłbyś mi zrobić? - zapytałam prowokacyjnie.
- Na przykład zabić cię w przypływie złości. Takie rzeczy się zdarzają. - odparł poważnie, ale wzięłam to za żart.
- Od dziś będę się pilnować. - uniosłam dwa palce do góry, a drugą rękę przyłożyłam do serca, w geście przysięgi. Wywrócił oczami i szeptał coś pod nosem, zdecydowałam jednak nie dociekać co ma do powiedzenia. Rzuciłam okiem na zegarek i doszłam do wniosku, że powinnam położyć się spać właśnie teraz, skoro mamy wcześnie wstać.
- Gdzie mogę spać? - zapytałam. Potarł usta palcem wskazującym i zamyślił się chwilę.
- Masz do wyboru tą kanapę, trochę wygodniejsze łóżko na górze, i bardzo wygodne łóżko ze mną.
- Wybieram kanapę. - odpowiedziałam bez namysłu. Harry wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na niego pytająco.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju.
- Przecież wybrałam kanapę. - zaprzeczyłam, na co westchnął.
- Nie, ja będę na niej spał. Ty prześpisz się w moim łóżku. - wciąż trzymał wyciągniętą rękę, więc po prostu ujęłam ją i pozwoliłam ściągnąć się z łóżka, a następnie zaprowadzić na górę. Otworzył przede mną drzwi i wprowadził do małego, aczkolwiek przytulnego pokoju. Wystarczyła chwila, abym poczuła się tu dobrze i niemal tak, jak u siebie. Harry nie tracił czasu na wyjaśnianie co gdzie leży, oznajmił jedynie, że to, co widzę pod ścianą, to jest łóżko, z którego dzisiejszej nocy będę korzystała. Ignorując ochotę oderwania głowy od reszty jego ciała, wypchnęłam go za drzwi i je zamknęłam, następnie rzucając się na łóżko. Wpatrując się w sufit, zastanawiałam się, jak się czuję. Powinnam być teraz smutna. Wywlekłam na wierzch to, co męczyło mnie od tylu lat, w dodatku zrobiłam to po raz pierwszy. Głowa bolała mnie od wylanych łez i zdawałam sobie sprawę z tego, że nie czuję się dostatecznie źle dlatego, że nie wszystko do mnie jeszcze dotarło. Dominującym uczuciem w tym momencie stała się pustka. Brak osoby, która opiekowała się mną, kochała ponad wszystko, i wcale nie myślałam o ojcu. Nie chcąc kontynuować tej myśli, nakryłam się kołdrą i próbowałam spokojnie zasnąć.
***
Ze snu wyrwał mnie unoszący się w powietrzu delikatny zapach palonej kawy. Otworzyłam leniwie oczy i chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, dlaczego nie rozpoznaję pomieszczenia, którym się znajduję. Wygrzebałam się z łóżka, i prowadzona miłą wonią, zeszłam na dół. Harry stał przy blacie, wsypując kawę do kubków. Wpatrywałam się jego nagie plecy i szerokie ramiona. Ciekawe, dlaczego nie wytatuował sobie pleców. Co prawda tatuaże nigdy zbytnio mi się nie podobały, ale bez nich chłopak nie wyglądałby tak pociągająco, jak teraz. Tak, uważałam, że był pociągający. W końcu byłam jedynie człowiekiem, prawda?
- Przestań się gapić. - mruknął, nalewając wrzątku do kubków. Musiał wyczuć, że go obserwowałam. Zajęłam miejsce przy stole, a on podsunął mi gorący napój, jednak sam opierał się o blat, zamiast usiąść po ludzku na krześle.
- Jesteś głodna? Jeśli tak, możesz sobie coś zrobić.
- Nie bardzo, może po prostu zjemy coś na mieście? - zapytałam, zamiast mówić, że czuję się nieswojo. Nie chciałam tak siedzieć z nim w jednej kuchni, w takiej atmosferze. Było tak.. domowo. Intymnie. Nie byłam pewna, czy to dla mnie. Kiwnął głową, więc upiłam łyk gorącego płynu i chciałam iść ponownie na górę.
- Masz ze sobą jakieś kosmetyki? - zapytał nagle, zatrzymując mnie w połowie drogi.
- Nie. - zaprzeczyłam, dodatkowo kręcąc głową. Lekko zdziwiona udałam się do łazienki, w której wczoraj zostawiłam sukienkę, lecz nie znalazłam jej tam. Chciałam krzyknąć i zapytać Harry'ego czy coś z nią zrobił, kiedy zauważyłam ją wiszącą na suszarce, chyba wypraną. W jednym momencie poczułam przypływ sympatii do tego chłopaka, jednak w tej samej sekundzie krzyknął z dołu, abym "ruszyła dupę, bo nie będzie stał w korkach". Nie do końca rozumiałam rodzaj relacji pomiędzy nami, zastanawiałam się, czy w ogóle jakaś relacja nas łączy. Starając się nie ociągać, założyłam sukienkę, po czym zakradłam się do sypialni Harry'ego. Ogarniając wzrokiem pomieszczenie, strzeliłam w której szafce znajduje się bielizna i podeszłam do tej wybranej. Trafiłam dobrze i po chwili schodziłam na dół w jego bokserkach, jednak zdecydowałam się nie informować go o tym. Miałam ogromną ochotę roześmiać się na cały głos, i powstrzymywanie tego nie było wcale takie proste. Harry wypchnął mnie na zewnątrz, nie pozwalając dopić swojej kawy, i dosłownie posadził mnie na siedzeniu pasażera. Byłam niemal pewna, że gdybym nie posłała mu piorunującego spojrzenia, zapiąłby za mnie również pasy.
Praktycznie całą drogę spędziliśmy w milczeniu, wsłuchując się w radiowe piosenki. To znaczy, on się wsłuchiwał, chyba. Ja wciąż czułam się nieswojo po tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Nie chciałam analizować każdego czynu z minionego dnia, w każdym razie nie w tym momencie. Przy nim stawałam się histeryczką, wrażliwą panną albo wredną suką, a nie miałam ochoty na żadną z nich. Na szczęście sklep nie znajdował się aż tak daleko i mieliśmy szybko dotrzeć do celu.
- Dlaczego pytałeś, czy mam ze sobą kosmetyki? - przypomniałam sobie o jego dziwnym pytaniu, kiedy dojeżdżaliśmy pod centrum handlowe.
- Zastanawiałem się, czy będziesz się malować, to wszystko. - powiedział, nie spuszczając wzroku z drogi.
- Tego się domyśliłam. Ale dlaczego o tym myślałeś?
- Nie wiem, wolę cię bez makijażu. - wzruszył ramionami i zaparkował na parkingu wewnątrz budynku. Zgasił silnik i wysiadł z auta, obchodząc je dookoła, by otworzyć mi drzwi. Gubiłam się w jego humorach tak jak i w swoich.
Szybko okazało się, że Harry nie jest najidealniejszym towarzyszem do zakupów. Nieustannie narzekał, żebym się pospieszyła, komentował wszystko i wszystkich, lecz robił to w sposób, który tylko mnie rozbawiał. Nie dał się wciągnąć do żadnego sklepu, wolał zostawać na zewnątrz i czekać, aż wyjdę. Zgadzałam się na to, do momentu, w którym doszliśmy do jednego z moich ulubionych.
- Tutaj musisz ze mną wejść! - powiedziałam podekscytowana, zauważając jak krzywi się na moje słowa. - To znaczy, proszę, naprawdę. Pomożesz mi. Proszę? - posłałam mu jeden z najbardziej uroczych uśmiechów, na jaki było mnie stać. Jęknął, ale podążył za mną do środka, i od razu zaczął ostudzać mój szał zakupowy.
- Mogę ci coś wybrać? - zapytał przy jednym z działów. Zaskoczył mnie swoją propozycją, ale ciekawiło mnie na co go stać. Pokiwałam głową, a on uśmiechnął się i zniknął z mojego pola widzenia. Wróciłam do przekładania wieszaków, czekając na jego powrót. Nie trwało to wcale długo, bo zmaterializował się przy moim boku dosłownie parę minut później i zabrał mnie do przymierzalni. Wręczył mi trzy sukienki, z których od razu dwie odrzuciłam, ale postanowiłam je przymierzyć, ponieważ miałam dziwne wrażenie, że to ważne dla jego ego. Sam usiadł na fotelu przeznaczonym zapewne dla mężczyzn takich jak on, a ja weszłam do kabiny i zabrałam się za mierzenie ubrań. Tak jak mówiłam, dwie z nich odpadały, ale trzecia była naprawdę interesująca. Byłoby idealnie, gdybym nie miała problemu z zapięciem zamka.
- Um, Harry? - powiedziałam głośniej, licząc, że usłyszy.
- Hmm? - odezwał się spod drzwi.
- Mógłbyś zawołać jakąś z ekspedientek?
- A o co chodzi?
- Nic takiego, chyba mam problem z zapięciem sukienki, mógłbyś po nią iść? - czekałam, lecz nie słyszałam odpowiedzi, założyłam więc, że po prostu poszedł, nie informując mnie o tym. Przekonałam się jak bardzo się myliłam, kiedy otworzył drzwi, które ze względu na brak zamków, nie stanowiły żadnej przeszkody, i zwyczajnie wszedł do środka.
- Spadaj stąd! - krzyknęłam impulsywnie, zasłaniając się rękoma.
- Odwróć się, pomogę ci. - powiedział spokojnie. - No dalej, nic ci nie zrobię. - powtórzył, kiedy nie reagowałam. Powoli odwróciłam się i pozwoliłam mu sięgnąć do zamka, który on bez problemu dopiąłby, gdyby się tak nie ociągał. Nie patrzył na to, co robi, tylko wlepił swój wzrok w moje odbicie. Coś zmieniło się w jego postawie, i to coś nie dało mi możliwości spojrzenia mu w oczy. Czułam jego oddech na karku i ciepłą dłoń spoczywającą na odkrytych plecach. Natychmiastowo czerwień oblała moje policzki i jeszcze bardziej wstydziłam się spojrzeć w lusterko. W końcu odważyłam się i zobaczyłam błyszczące oczy Harry'ego, śledzące każdy mój najmniejszy ruch. Nie, nie nie. Zamknęłam oczy, a on błyskawicznie dopiął zamek i wypadł z przymierzalni szybciej, niż do niej wszedł. Ubrałam się w takim samym tempie i wyszłam stamtąd, od razu kierując się do kasy. Miałam wrażenie, że wszyscy patrzą na moje czerwone policzki.
Po zakończonych zakupach stwierdziliśmy, że teraz jest czas na to, by coś zjeść. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem na temat zdarzenia w przymierzalni, tak jakby nic nie miało miejsca. Harry nie mógł się zdecydować czy woli pizzę, czy chińszczyznę, więc tkwiliśmy pomiędzy dwoma lokalami, spierając się, dopóki ktoś nie przerwał nam dyskusji.
- Harry, ty wredny kutasie! - powitał nas, a raczej jego, nieznany mi blondyn. Klepnął Harry'ego w plecy, a on wydawał się przez chwilę zaskoczony, a przez ułamek sekundy nawet zaniepokojony, ale to trwało to zbyt krótko, bym mogła to zauważyć, więc musiałam mieć omamy.
- Czemu nie było cię na moim debiucie? Ominęło cię wszystko, co najlepsze. - zaczął chłopak, nie czekając na powitanie ze strony Harry'ego.
- Akurat coś mi wypadło, sorry, stary. Na następnym będę, obiecuję.
- Nie wiem, czy będzie następny. Tak ich rozwaliłem, że chyba nie zechcą angażować mnie ponownie. - zaśmiał się serdecznie tajemniczy nieznajomy, a następnie skierował swój wzrok w moją stronę i ponowił uśmiech. Czekałam, aż Harry mnie przedstawi, lub coś w tym stylu, ale zachowywał się tak, jakby mnie tam nie było. Chwycił blondyna za ramię i odszedł z nim kawałek dalej, prawdopodobnie po to, bym ich nie słyszała. Porozmawiali chwilę i Harry pożegnał się z nim, następnie wrócił do mnie i pociągnął w stronę chińskiej knajpki. Żadnego słowa, nic. Zajęliśmy miejsce przy stoliku i od razu podeszła do nas naprawdę miła kelnerka, która nie zasługiwała na burknięcia, które od niego otrzymywała. Co znowu?
- Nie zamierzałeś przedstawić mnie twojemu koledze? - zapytałam, gdy kelnerka odeszła z naszymi zamówieniami. Harry wciąż studiował kartę, której nie pozwolił sobie zabrać, ignorując moje pytanie.
- Harry? - ponowiłam próbę, jednak nie otrzymałam żadnej reakcji w zamian.
- Harry! - pacnęłam
- Jezu, o co ci chodzi? Nie wiem, dlaczego miałbym cię z nim zapoznać.
- Spokojnie, chodzi mi o to, że.. - nie pozwolił mi dokończyć, wchodząc mi w słowo.
- Gdybyś była kimś ważnym, zapewne bym cię przedstawił. - powiedział bezczelnie, po czym odsunął krzesło i szybkim krokiem wyszedł z lokalu, zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. Nie, przesadzam. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że jestem zaskoczona. Może to wydawać się dziwne, ale naprawdę nie byłam w aż takim szoku, jak powinnam. Można było się tego spodziewać. Spokojnie czekałam, aż dostanę swoje danie. Kiedy kelnerka przyniosła obydwa, przyjęłam jedynie swoje, informując, że mój towarzysz nie wróci, więc może zabrać drugie z powrotem do kuchni. Rozpoczęłam jedzenie, planując zadzwonić do Carmen. Wiedziałam, jak trafić do domu tego palanta, ale to było mi kompletnie niepotrzebne, więc potrzebowałam pomocy i odebrania mnie stąd. Prawdopodobnie powinnam być teraz zła na niego, że zostawił mnie tu samą, ale jedyne, co czułam, to radość. Szczęście, że nie zainwestowałam żadnych uczuć w tego chłopaka.
*****
dlaczego Harry jest raz taki agshjklmxvcfz i w ogóle, a później coś mu się przełącza na "bad"?
piszcie w komentarzach, PROOOOOOOOSZĘ <robisłodkieoczkabojużniewiecoinnegomożezrobić>
pamiętajcie, że pisanie rozdziału zajmuje zazwyczaj kilka dni, a komentarz to tylko parę sekund.
a tak poza tym, K O C H A M W A S, wiecie?
Tak, my też cię kochamy!
OdpowiedzUsuńI jak bardzo się cieszę, że następny już jutro! xx
O MÓJ BOŻE! O CO MU CHODZI?! Raz się o nią troszczy, a za kawałek BUM! Ma ją w dupie....ehh te jego humorki -.-
OdpowiedzUsuńMyślę, że Hazz jest taki ponieważ nie chce się przyznać, ze coś do niej czuje. A to, ze jej nie przedstawił świadczy o tym, że nie chce by ktoś ją mu zabrał.. (?)
Z kolei ona pewnie też sama nie chce się przyznać, że w głębi (bardzo w głębi) duszy coś do niego czuje.
JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ JUTA
1) Harry ma urodzinki ♥
2) Dodasz nowy *-*
To tyle - się wypowiedziałam :D
Też Cię kocham Aniołku ♥
@Harry_Love_You_
Uwielbiam i kocham<3
OdpowiedzUsuńjaki ten Harry jest dziwny, ale chyba własnie to w nim uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńkocham to FF! nie mogę doczekac się kolejnych no i mam nadzieję, że Harry w końcu zrozumie, że Louise jest kimś WAŻNYM!
@Jannet_1D
fajny rozdział
OdpowiedzUsuńale ten Harry jest jakiś dziwny xd
Jestes cudowna i to opowiadanie tez! Harry dupo jedna uspokój sie a nie jakies humorki. Zachowuje sie jakby mial wieczny okres -.Ale i tak go kochamy.
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny z niecierpliwoscia!
Pozdrawiam, Heaven. ;)
Cudowny rozdział ;3 Ale nie ogarniam o co chodzi Harry'emu xD
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem Harry jest tak strasznie zakochany w niej, że sobie z tym nie radzi i nie chce tego przyznać :D. Rozdział świetny i zniecierpliwiona czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń@EdziaCyrklaff
szczerze to Harry zaczyna mnie powoli wkurzać z tymi jego huśtawkami nastrojów...że co Louise nie jest nikim ważnym?...jakby nie mogli spokojnie sobie wszystko wyjaśnić(nie pisze tego dlatego,że nepisałabym to inaczej...to tak jak się komentuje filmy,że zrobiło by się coś innego)
OdpowiedzUsuńP.S.nie wiem dlaczego się złościsz że mało ludzi komentuje.U mnie największa liczbe komentarzy to 4 z czego jeden znich to moja odpowiedź...
suuuuuuuuuuper
OdpowiedzUsuńawww my też cię kochamy!! wgl to ja teź sie śmiałam jak cztałam te teksty harrego i przemyślenia louise :D wg to dzięki za szybkie ddawanie rozdziałów i moge się tylko domyślać ile czasu temu poświęcasz :) @hallxofxfame .xx
OdpowiedzUsuńświetny rozdział fhgjneyke
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :) chciałabym żeby Harry ja przeprosił i wgl <3 ,, Bad boy Harry " podoba mi sie, ale wole jak jest miły, kochany ... itp <3 kochaaam tego bloga i cb :*
OdpowiedzUsuńmogę się przyznać bez bicia xd że czytałam to wczoraj u przyjaciółki o ok. 2 w nocy , ale no nic haha
OdpowiedzUsuńjest po prostu genialny
na początku niby tak słodko ale też trochę chamsko xd
najśmieszniejsze chyba było to że ona założyła bokserki harry'ego a on nie ma o niczym pojęcia . haha wyobrażam sobie jak ona tam kiedyś przychodzi np . do niego i wręcza mu prezent a on odpakowuje i widzi swoje bokserki i się pyta skąd to ma a ona uśmiecha się szeroko i odchodzi bez słowa haha
jezu to by było genialne !
potem jak już byli na zakupach , harry zachował się jak największy dupek, dziwkarz, pedał, ciota, dureń, idiota, kretyn, ciota, itp.
ale zaskoczyła mnie reakcja louise jak harry powiedział że gdyby była kimś ważnym to by ją przedstawił ale wiesz co? coś mi się wydaje że on ją kocha ale on nie miał się zakochać tylko ona w nim . tak jak było na początku . że po 7 randkach ona się w nim zakocha a jest chyba odwrotnie haha
jezu ja chcę już kolejny
tak cudownie piszesz
tak śliczny jest ten rozdział
tak bardzo nie mogę się doczekać następnego!
@ta_brzydka
☼ ☼
Boże w tej przymierzalni dostałabym zawału ... seryjnie. Te duże, miękknie dłonie Harry'ego ndjhewbfebwfhbrhebkgffd
OdpowiedzUsuńale tym zachowaniem mnie zaskoczył. hahah, nwm jak wy ale ja shippuję Houise hyhyhy ^^
Czo ten Harry taki niemiły? ;_; Mam nadzieję że jeszcze sobie beknie, za "nie jesteś wystarczająco ważna". Zobaczymy kolego!
OdpowiedzUsuńAwhhhhh nie moge sie doczekac na kolejny rozdzial! To najlepsze ff jakie czytałam !
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział *.* jeden z najlepszych jak dotąd, moim zdaniem. Dużo się w nim działo i w ogóle asdfghjk kocham to ok *.* ciekawe co teraz będzie, ale ja na miejscu Louise nie odzywałabym się do Harrego i robiła mu na złość tak żeby w końcu przeprosił hah :D
OdpowiedzUsuńzgadzam się, że to jedne z najlepszych ff jakie czytam ^^
czekam nn <3
@awwadrianne x
a no i jeszcze miałam napisać, że nowy wygląd taki śliczny *.*
Usuńsfldsdjfkjsifwefkldskfjsdoifjiojfsdjf
OdpowiedzUsuńGrrr, czemu Harry musi być takim cholernym dupkiem?
OdpowiedzUsuńDziwie się, że Louise z nim wytrzymuje i że chce się jeszcze z nim zadawać.
Świetny rozdział! <3
Pozdrawiam i czekam nn xxx
To zachowanie Harrego jest nieco dziwne. Ma takie wahania nastrojów jakby miał całomiesięczny okres xd no nic mam nadzieję że to sie wkrótce wyjaśni i zacznie sie nieco więcej dziać :)
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja to kocham *-* Hazz jest taki asdfffghjjklasfgtw ❤️ A potem taki dupek -.- To jedno zdanie mnie zastrzeliło: "Gdybyś była kimś ważnym, zapewne bym cię przedstawił" ;oo Czo to miało być ? Czekam *-* + jaki ładny wygląd bloga *-*
OdpowiedzUsuńHmm. Wydaje mi się, że Harry najpierw ją w jakiś sposób wykorzysta, a później coś do niej poczuje i się zmieni, ale to już zależy od Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to był wspaniały.
Podoba mi się styl, którym piszesz.
Cieszę się, że wprowadziłaś więcej dialogów. To ubarwniło twoją powieść. Ogólnie, z rozdziału na rozdział, coraz większe emocje. Twoje pomysły są świetne!
Mogę śmiało wyznać, że to jeden z lepszych fanfiction jakie czytałam.
Jestem pod wrażeniem!
Również czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :) x
Pozdrawiam,
M.
Ahh... Harry i te jego humorki... Raz jest taki milutki jak kociątko, a potem istny diabeł! Ja to bym nie wytrzymała i dałabym z liścia! XD Rozdział świetny, ale tego nie muszę pisać, bo zapewnie o tym wiesz!
OdpowiedzUsuńMogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach? @_Kiss_Me_Harry_
Ja też mam urodziny 13 lipca XDDD
OdpowiedzUsuń